26.02.2015

01

Be careful who you call your friends. I’d rather have 4 quarters than 100 pennies.


Przewróciłam się na drugi bok, gdy do moich uszu dotarł cichy pomruk. Otworzyłam prawe oko i spojrzałam na zegarek stojący na mojej szafce. Wskazywał 6:30 czyli czas, kiedy powinnam już od dawna szykować się do szkoły. Świadomość, że dzisiaj piątek i tuż po weekendzie rozpocznie się ostatni tydzień w liceum dodawała mi skrzydeł. Zrzuciłam koc z mojego rozgrzanego ciała i postawiłam nogi na zimnych panelach. Odwróciłam głowę przez ramię i zauważyłam sprawcę mojej pobudki. Czarny niczym węgiel, kot mruczał donośnie oraz przeciągał się na mojej poduszce. Uśmiechnęłam się lekko pod nosem i wstałam od razu kierując się w stronę łazienki. Zamknęłam za sobą drzwi i zrzuciłam z siebie kolorową koszulkę. Weszłam pod prysznic i odkręciłam kurek od zimnej wody. Już za kilka sekund lawina spadła na moje ciało. Uśmiech na moich ustach poszerzył się. Zabrałam z półki żel pod prysznic, wlałam odrobinę na dłoń i zaczęłam wcierać go w ciało. 
Po kilku minutach stałam już przed lustrem zawinięta w ręcznik. Wplotłam palce we włosy próbując choć trochę je rozplątać. 
"Hej Black" Przywitałam się z kotem gdy wróciłam do sypialni. Nachyliłam się do jednego z mebli jedną ręką stale trzymając ręcznik. W odpowiedzi dostałam jedynie głośne mruknięcie zadowolenia. Zabrałam z półki krótkie jeansowe spodenki i białą koszulę. Z drugiej natomiast wyciągnęłam czystą bieliznę i ruszyłam z powrotem do łazienki. Zrzuciłam ręcznik oraz szybkim ruchem nałożyłam na siebie gotowy strój.
Stanęłam przed lodówką i próbowałam znaleźć coś, co byłoby dobre dla mojego kota. Sama nie chciałam niczego. Nie byłam głodna jak co ranek. Nigdy niczego nie jadłam o tej porze i taki tryb życia mi odpowiadał. Ostatecznie wyciągnęłam z niej jakąś puszkę z gotowym jedzeniem. Najwyższa pora by wybrać się na zakupy, chociażby po żarcie dla kota. Otworzyłam pudełko i wylałam jedzenie do miski. Uradowany kocur przyszedł leniwym krokiem i zaczął pochłaniać posiłek. Zarzuciłam torbę na ramie zabrałam okulary przeciwsłoneczne, które za chwile wsunęłam na nos. Wyszłam z mieszkania od razu zamykając je na dwa zamki. Westchnęłam gdy spojrzałam na kartkę przylepioną na drzwi windy. "Winda tymczasowo nieczynna" Cholera, była nieczynna od trzech miesięcy i do tej pory dozorca nie ruszył tego swojego tłustego tyłka by sprawdzić co w ogóle się zepsuło. Mieszkanie na siódmym piętrze w starej kamienicy miało tak wiele minusów, ale nie narzekałam. Cieszyła mnie myśl, że utrzymuję się całkowicie sama. Ruszyłam schodami w dół.
Stanęłam w korytarzu i wzięłam dwa głębokie wdechy. Poprawiłam włosy i otworzyłam duże, lekko zardzewiałe drzwi. Promienie słoneczne zaczęły ogrzewać moją opaloną już skórę. Zarumieniłam się lekko gdy zauważyłam siedzącego na ławkach przed blokiem Tylera. Czarnoskóry chłopak zawsze mnie zawstydzał a on doskonale zdając sobie z tego sprawę, nabijał się ze mnie.
-Hej Cailin, jak się masz? Idziesz dzisiaj do klubu? - Zmrużyłam oczy słysząc ton jego głosu. Miałam wrażenie, że za chwilę wybuchnie śmiechem.
-Cześć Tyler, mam się dobrze i tak, idę do klubu tak jak zawsze od trzech lat.- Uśmiechnęłam się sztucznie i ruszyłam w stronę przystanku autobusowego.
-Przyjdę do ciebie na drinka! - Usłyszałam jeszcze krzyk chłopaka przez co przewróciłam oczami. Nie ma nic bardziej wkurzającego z rana niż ten palant, który krzyczy na całe podwórko.
Poprawiłam torbę na ramieniu i przystanęłam przy obdartej budce telefonicznej, która w tej dzielnicy służyła jako przystanek. Słońce z każdą chwilą świeciło mocniej co stawało się powoli irytujące. Wyciągnęłam telefon by stwierdzić, że autobus spóźnia się już 10 minut. Zaczęłam czubkiem buta kopać malutkie kamyczki, które odpadły z niewykończonej drogi. Uśmiechnęłam się lekko pod nosem gdy zauważyłam wyjeżdżający z zakrętu pojazd. Po raz kolejny poprawiłam torbę na ramieniu i westchnęłam gdy weszłam do środka autobusu. Nie było w nim klimatyzacji co w tak upalne dni, jak dzisiejszy dawało wrażenie pobytu na pustyni. Uśmiechnęłam się do starszego kierowcy i pokazałam mu mój bilet. Staruszek puścił mi oczko co wyglądało nieco komicznie biorąc pod uwagę jego wiek. Pomaszerowałam na koniec pojazdu i usiadłam na jednym z ostatnich miejsc. Wyciągnęłam słuchawki i szybko podłączyłam je do telefonu. Włożyłam słuchawki w uszy i zamknęłam oczy rozkoszując się pierwszymi dźwiękami mojej ulubionej piosenki.

Warknęłam cicho pod nosem gdy poczułam wibracje w tylnej kieszeni moich spodni. Wyciągnęłam telefon i nawet nie fatygując się by sprawdzić kto do mnie dzwoni odebrałam połączenie.
-O której masz zamiar pojawić się w pracy? – Usłyszałam po drugiej stronie rozanielony głos Johna, mojego szefa.
-Będę punktualnie o 20:00 tak jak zawsze w piątki, nie wiem po co dzwonisz. – Odpowiedziałam trzymając telefon między moim uchem a ramieniem. Wyciągnęłam z szafy granatową firmową koszulkę i jeansy z wysokim stanem, które po chwili rzuciłam na łóżko.
-Chciałem się upewnić. – Zachichotał. – Ach, no i po drugie uważaj na siebie aniołku, moja najlepsza barmanko pod słońcem. – Odchrząknął a w tle można było usłyszeć głośne śmiechy innych chłopaków.
-John, nie podlizuj się i nie pij więcej lub nie bierz tego co bierzesz aktualnie bo nawet tutaj,  kilometr od klubu mogę poczuć zapach, którym przesiąkasz. – Zachichotałam i zabrałam telefon z powrotem w dłoń.
-Oh, Cailin, Cailin co z ciebie wyrośnie. – Westchnął. -  Dobrze, ja idę i pamiętaj dzisiaj będzie duży ruch, ubierz te obcisłe spodnie, które klienci tak bardzo lubią!
-Debil! – Krzyknęłam do telefonu ale jedyne co mogłam usłyszeć to dźwięk przerwanego połączenia. Zaśmiałam się do siebie i prawie biegiem pomaszerowałam do łazienki by wziąć szybki prysznic.


Pierwszy rozdział, który jest tak praktycznie wprowadzeniem. Poznajemy trochę bohaterkę oraz jej codzienne zwyczaje. Jest krótki ugh i nic ciekawego się nie dzieje, prawda? Ale taką cechę mają pierwsze rozdziały w każdym moim fanfiction, nie potrafię tego ominąć. Nie oceniajcie więc całego opowiadania z powodu tego rozdziału, btw w następnym będą już dialogi! lmao.Założyłam konto na twitterze MINEJBFF Więc zapraszam do zakładki 'informuję' jeśli chcecie być na bieżąco. PS.: Odblokowałam anonimowe komentarze i wyłączyłam weryfikację obrazkową (wiem jak to wkurza) by łatwiej było komentować. EDIT: Czy tylko ja nie mogę uwierzyć, że nasz Justin ma już 21 lat? To dla mnie za dużo. 

10 komentarzy:

  1. O ho ho. Ciekawe ;)

    Bd czytac dalej :*

    X.O.X.O
    PS. Your forever.

    OdpowiedzUsuń
  2. Hmm podoba mi się twój sposób pisania,fabuła również ciekawa...Zostaje na dłużej :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Bardzo ciekawy prolog rozdział troszkę mniej ale i tak czeka na nn <3<3

    OdpowiedzUsuń
  4. Już mi sie podoba! Czekam na kolejny ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. podoba mi sie, czekma na nn xd

    OdpowiedzUsuń
  6. Trafiłam przez przypadek na tego bloga i nie zaluje. Opowiadanie mi sie bardzo podoba i czekam na nextb. Zycze weny ~Ana

    OdpowiedzUsuń
  7. Rozdział fajny, świetnie napisany.
    Czekam na nexta i w między czasie zapraszam do siebie na nowe rozdziały:
    http://dangerouszaynmalik.blogspot.com/?m=1

    OdpowiedzUsuń
  8. Wcale ,nie jest nudny ,jest ciekawy ,bo poznajemy główną bohaterkę ,która będzie miała przyjemność poznać jakże cudownego Justina !
    Już jej zazdroszczę ! <3

    OdpowiedzUsuń