8.03.2015

02


I do not understand why you would go out of your way to hurt each other, when life can already hurt so much.
Na moje usta wkradł się lekki uśmiech gdy wyszłam na zewnątrz i usłyszałam dobiegającą z oddali głośną muzykę. Podekscytowanie rosnące w środku mnie prowadziło moje nogi w dobrze mi znanym kierunku. Dotarcie na samo miejsce zajęło mi mniej niż 15 minut. Uśmiech poszerzył się znacząco gdy zobaczyłam długą kolejkę dzisiejszych gości. Z każdą sekundą ludzi przybywało, ale to szczególnie nie dziwiło mnie. Pracowałam w najlepszym klubie w cholernym Los Angeles, więc popyt na to miejsce był ogromny. Ruszyłam w kierunku wejścia głównego, naprawdę nie miałam ochoty obchodzić całego budynku tylko po to by wejść przez drzwi dla personelu. Stanęłam przed wysokim brunetem, który akurat dogadywał się z dwoma ochroniarzami. Stuknęłam go lekko w ramię a gdy chłopak odwrócił się uśmiechnęłam się lekko w jego stronę.
-Przepraszam chciałabym przejść.- Zrobiłam jeden krok do przodu chcąc go wyprzedzić.
-Wiesz co skarbie, ja też. – Uśmiechnął się sztucznie i odwrócił się by kontynuować zawziętą dyskusje ze strażnikiem i jednocześnie torować mi przejście. Przewróciłam oczami i wyprzedziłam go tak by Matt, jeden z nich mógł mnie zauważyć.
-Ej ty, przepuść tą panią. – Chłopak złapał ramię awanturnika i popchnął go lekko w lewą stronę tak, bym spokojnie mogła przejść. Przystanęłam koło moich wybawców i ucałowałam ich w policzek.
-Dzięki chłopaki, przysięgam, że ostatni raz wchodzę tym wejściem. – Zachichotałam cicho na co chłopcy przewrócili oczami i ruszyłam w stronę długiego korytarza. 
-Daje wam, że ma darmowe wejście? – Usłyszałam jeszcze głos bruneta z którym miałam przed chwilką do czynienia. Czy on jest poważny? Naprawdę, miałam spore wątpliwości. Brązowooki wyleciał mi z głowy gdy tylko do moich nozdrzy dotarł zmieszany zapach marihuany i potu. Rozejrzałam się po miejscu w którym aktualnie się znajdowałam i dopiero wtedy zauważyłam ludzi znajdujących się wokół mnie. Jedyni obściskiwali się, drudzy palili, czyli nic czego bym tutaj już nie widziała. Ruszyłam przejściem wypełnionym gęstym dymem, a gdy dotarłam na jego koniec otworzyłam wielkie drzwi, które prowadziły na główną salę. Zaczęłam przedzierać się przez tłumy rozbawionych już ludzi. Kilkoro z nich posłało mi szeroki uśmiech, który szczerze odwzajemniłam. Zaśmiałam się gdy zauważyłam Daniela, drugiego barmana, biegającego od jednego końca baru do drugiego. Chcąc jak najszybciej mu pomóc, pobiegłam w stronę drzwi prowadzących na zaplecze. Weszłam do środka i o mały włos nie przewróciłam się o skrzynkę od piwa.
-Daniel! - Krzyknęłam i zaraz po tym usłyszałam głośne śmiechy dochodzące z biura Johna.
-Uwaga, uwaga chłopcy, Cailin przyszła do pracy! - Głos Scotta rozbrzmiał w korytarzu.
-A wy nie macie niczego do roboty?- Odkrzyknęłam i ściągnęłam z siebie skórzaną kurtkę, którą od razu odwiesiłam na wieszak.
-Aktualnie nie, a ty zbieraj się do pracy mała. - Przewróciłam oczami słysząc moje przezwisko. Poprawiłam koszulkę, która osunęła się nieco za wysoko i wyszłam za bar.
-Hej Cailin! - Krzyknął Daniel, gdy tylko mnie zauważył.
-Cześć! - Odkrzyknęłam i ruszyłam na moje stałe miejsce.
-Coś podać? - Uśmiechnęłam się do samotnej dziewczyny, która siedziała zamyślona.
-Um... może jakiegoś drinka?- Spojrzała na mnie niepewnie i uśmiechnęła się lekko. Widziałam smutek w jej oczach.
-Hej, jeśli jesteś smutna przez jakiegoś chłopaka naprawdę nie warto. Patrz ile jest tutaj przystojnych facetów,  jest w czym wybierać. - Zachichotałam. - A jeśli jesteś zdołowana przez inną sprawę, spójrz w kalendarz, mamy piątek, nie warto się smucić. - Podałam jej gotowy napój pod nos.
-Halo, barman? - Usłyszałam już jakby znajomy mi głos po mojej lewej stronie. Odwróciłam się i zauważyłam chłopaka, który zaczepił  mnie przed wejściem. Ostatni raz uśmiechnęłam się do dziewczyny i ruszyłam w stronę klienta. Stanęłam przed nim z rękami na biodrach. Muszę przyznać był naprawdę przystojny. Miał brązowe oczy co u chłopaków podobało mi się najbardziej.
-Tak? - Brunet słysząc mój głos podniósł głowę zaalarmowany.
-Oh, to ty. - Uśmiechnęłam się szeroko biorąc do ręki ścierkę.
-Pracuję tutaj jak widzisz. - Zaczęłam ścierać bród z blatu a chłopak zachichotał cicho.
-Przepraszam za tamto, wiesz. Byłem wściekły bo ktoś na kogo czekałem się spóźniał i jeszcze ci co tutaj wpuszczają robili mi problemy. Nie chciałem tak na ciebie naskoczyć. – "Czy ten chłopak był naprawdę tak przejęty, czy po prostu robił sobie ze mnie żarty?" Rozmyślałam nad tym chwilę, ale po chwili dałam sobie z tym spokój.
-Wszystko jest okej. – Zapewniłam go i wyciągnęłam czyste szklanki.
-No nic, zapomnijmy o tym a teraz chciałbym prosić jakieś dwa dobre drinki, dla mnie i dla mojej dziewczyny. - Zaklaskał w dłonie i nachylił się w moją stronę. On mógłby być moim chłopakiem. 
- Myślę, że mogę coś dla was przygotować. - Złapałam dwie szklanki i zaczęłam nalewać no nich różne mieszanki alkoholowe. Westchnęłam głośno gdy przyswoiłam nową informację i tak jak w przypadku dziewczyny gdy skończyłam jej napój, postawiłam trunek przed brunetem.

Mruknęłam wiązankę przekleństw gdy razem z Danielem zabraliśmy się za sprzątanie. Zbliżała się trzecia nad ranem a ja byłam już naprawdę zmęczona. Jedyna myśl, która mnie pocieszała to fakt, że dziewczyna, której dzisiaj podałam drinka wyszła z klubu razem z przystojnym blondynem przy boku.
-Dlaczego właściwie sprzątamy tylko we dwójkę? - Spojrzałam na chłopaka, który praktycznie zasypiał trzymając ścierkę w dłoni.
-Nie mam pojęcia ale chciałbym być już w domu i spać obok mojej dziewczyny. - Wyszeptał i zaczął ścierać kolejną plamę z blatu.
-Idę po nich. - Warknęłam cicho, rzuciłam ścierkę i ruszyłam w stronę zaplecza ignorując krzyki mojego przyjaciela. Otworzyłam drzwi do biura Johna i pierwsze co zauważyłam to siedzącą dziewczynę na jego kolanach. Tuż obok nich siedzieli po kolei James, Scott, Lucas i Sean.
-Zastanawiam się dlaczego ja sprzątam a wy siedzicie na swoich tłustych tyłkach. – Przyłożyłam dłonie do bioder i oparłam się o ścianę.
-Nie wiem? Nikt nie każe ci sprzątać? Sprzątaczki przyjdą za dwie godziny to, to zrobią. – Odparł nonszalancko John, ten sam który tydzień wcześniej sam biegał ze szczotką po klubie i tworzył problemy, położył swoje dłonie na ogromnym tyłku dziewczyny. Zastanawiam się jak one wszystkie to robią? Mam na myśli ten tyłek?
-Daniel!? Daniel! Idź do domu! – Krzyknęłam i zamknęłam za sobą drzwi gdy weszłam do wnętrza pomieszczenia. Usiadłam na jednym z wolnych foteli postawionych z dala od chłopaków i rozprostowałam bolące nogi.
-I jak tam Cailin? Poznałaś dzisiaj jakiegoś chłopaka, który wpadł ci w oko? – Scott puścił mi oczko oraz oparł swoje dłonie na kolanach, przybierając swoją ulubioną pozę. Pozę, najbardziej wścibskiego mężczyzny na świecie.
-Był taki jeden ale okazało się, że ma dziewczynę. – Odparłam gdy rozglądałam się po pomieszczeniu. Widząc te wszystkie butelki stwierdziłam, że musieli bawić się już od kilku dobrych godzin.
-Przykro mi mała. – Dwudziestolatek zachichotał i oparł się z powrotem o tylną część kanapy. Usłyszałam głośne cmoknięcie więc odwróciłam głowę w stronę Johna. Jego koleżanka stała nad nim i uśmiechała się głupio. Po kilku sekundach już nie było jej w pomieszczeniu.
-John? Ile ty masz lat? Trzydzieści co nie? Czy nie uważasz, że to nie odpowiednia pora by znaleźć sobie w końcu żonę i zaprzestać prowadzić życie męskiej dziwki? – Zachichotałam gdy usłyszałam głośne kaszlnięcie Lucasa.
-Cailin nie pozwalasz sobie na za dużo?- Odparł groźnie John co trochę zbiło mnie z tropu bo on nigdy nie mówił do mnie w ten sposób, ale zaraz po tym miałam ochotę wybuchnąć śmiechem gdy w jego oczach dostrzegłam te znajome mi iskierki rozbawienia.
-Wiem, że mnie kochasz.- Posłałam mu całusa w powietrzu wywołując tym razem chichot u Scotta.
-Mała ile my się znamy? Pięć lat? A ty masz dziewiętnaście, prawda? I ja nigdy nie widziałem cię z chłopakiem. Jesteś nadal pieprzoną dziewicą? – Miałam ochotę podbiec do niego i zedrzeć mu ten triumfalny uśmieszek z tej jego przystojnej gęby. Miałam ochotę również podbiec do każdego z nich i złamać im ręce, którymi robili ten dziwny układ klaśnięć znaczący wygraną.
-Okej chłopcy, nie mam ochoty siedzieć z Wami i słuchać tych waszych bzdur, które wygadujecie po pijaku. Idę do domu, spać. – Wstałam i ruszyłam w stronę drzwi.
-Wygrałem skarbie. A tak na poważnie, mam cię odwieść? – John krzyczał, tak bym słyszała go przez ścianę gdzie stojąc na korytarzu ubierałam swoją kurtkę.
-Nie, nie wsiądę z tobą do auta gdy jesteś w takim stanie, chcę żyć i po drugie mieszkam niecały kilometr stąd. Dobranoc Wam.  
Nie czekając na ich odpowiedź ruszyłam ciemnym korytarzem, który prowadził do tylnego wyjścia. Otworzyłam ciężkie blaszane drzwi i postawiłam nogę na pierwszym schodku. Cofnęłam się szybko gdy usłyszałam głośne krzyki. Rozejrzałam się dookoła i kilka metrów przede mną, wytężając wzrok dostrzegłam dwójkę chłopaków. Bili się blisko starej, ledwo świecącej ulicznej lampy. Zmrużyłam oczy i zauważyłam, że jeden z nich był czarnoskóry. Nie mogłam dostrzec czegoś szczególnego u jego przeciwnika gdyż stał do mnie tyłem i miał na głowie kaptur. Widząc jak pierwszy z nich rzuca drugiego na twardy cement, pisnęłam cicho. Chciałam uciekać, ale miałam wrażenie, że moje nogi zostały przyklejone do zimnych schodów. Otworzyłam oczy, które nieświadomie zacisnęłam i zauważyłam, że chłopak, który przed chwilą leżał na ziemi teraz dociskał swojego przeciwnika do ściany drugiego budynku.
-Hej! – Krzyknęłam i dopiero po chwili zdałam sobie sprawę z tego co zrobiłam. Chłopak stojący do mnie przez ten cały czas tyłem, odwrócił się ukazując swoją twarz. Czarnoskóry wykorzystując okazję uderzył przeciwnika w profil. Nie kontrolując wydałam z siebie drugi, tym razem głośniejszy pisk. Zeskoczyłam ze schodów i zaczęłam biec ile sił w nogach. Czułam adrenalinę, która dodawała mi zwinności. Biegłam uliczkami do czasu, kiedy na moim ramieniu nie poczułam silnego ucisku.
-Myślę, że musimy porozmawiać.  – Usłyszałam za sobą zachrypnięty, agresywny głos.

O Boże. 





TWITTER // ASK // LISTA INF. Okej, wróciłam z małej imprezy i miałam zamiar iść spać ale przed tym weszłam na telefonie na bloggera. Jak zobaczyłam tyle komentarzy i wyświetleń pod nudnym rozdziałem pierwszym szybko wybiegłam z łóżka i włączyłam komputer by napisać ten rozdział. Trochę mi zeszło bo jednak nie myślę dzisiaj tak jak zawsze, ale jest! Jestem Wam naprawdę wdzięczna za czas, który poświęcacie by napisać komentarz i za każde wejście. Jestem teraz taka szczęśliwa. Nie macie nawet pojęcia jak bardzo. Myślę, że w tym rozdziale dzieje się więcej i jest ciekawszy oraz, że Was zadowoli. Nie będę Was też zanudzać notką gdyż jest późno a ja jestem nie przygotowana do szkoły, więc do zobaczenia przy rozdziale trzecim. + Wszystkiego Najlepszego Kobietki ;) 

14 komentarzy:

  1. Swietny! Czekam na nn; )

    OdpowiedzUsuń
  2. oja czekam ba nowy:)<3 to chyba glos justina haha

    OdpowiedzUsuń
  3. Super sie zapowiada czekam na następny !

    OdpowiedzUsuń
  4. Świetny :*
    Zapraszam na:
    http://dangerouszaynmalik.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  5. OMG co to ma byc?? Ja chce next a Niee w takim momemcie konczysz xdxdxd �

    OdpowiedzUsuń
  6. Robi sie coraz ciekawiej! :D

    OdpowiedzUsuń
  7. Bardzo mi sie podoba te ff!:) napewno będę czytac do końca:))

    OdpowiedzUsuń
  8. Może to być czarnoskóry i może jej grozić a wtedy pojawia się Justin i ja ratuje BUM XDD Chcę nexta :((

    OdpowiedzUsuń
  9. Witaj :)
    Chciałabym Cię poinformować o tym, że otrzymałaś ode mnie nominację do Liebster Award. Więcej szczegółów znajdziesz na stronie http://niesmiertelneporanki-bydajmond.blogspot.com/p/liebster-award.html
    xoxo,
    dajmond

    OdpowiedzUsuń
  10. No mega po prostu...znalazłam to ff przed chcwilą i od razu mi się spodobało! Świetne...coś czuję, że będę tu wpadać, jak najczęściej! <3
    Zapraszam do siebie, dopiero zaczynam, a blog jest o Nialle V
    Co zrobisz, kiedy cały twój dotychczasowy czas legnie w gruzach? Zostaniesz sama…komu zaufasz? To wszystko musi przeżyć Dove, niby zwykła dziewczyna…ale jednak kryjąca wiele tajemnic. Miała przyjaciół, prawdziwych przyjaciół. W jednym momencie wszystko się zmieniło.
    http://maybeokayff.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  11. Świetny ,naprawdę musiałaś zatrzymać w takim momencie ~! Jak mogłaś <3
    Czekam z niecierpliwością na następne wydarzenia :D

    OdpowiedzUsuń